Świedectwo Tadeusza

Już jako dziecko słyszałem głos mówiący do mnie „pójdź za mną !”- tak Pan Jezus nawoływał swych uczniów.
Ten głos był zagłuszany, a ja czułem się tak, jakbym miał podwójną osobowość. Z jednej strony chciałem służyć Bogu; być uczniem, naśladowcą i przyjacielem Jezusa. Za chwilę jednak chciałem być takim, jak ludzie z otaczającego mnie świata. Bogactwo i sława przyćmiły całkowicie głos wołającego do mnie Pana. Żyłem bardzo nierozumnie, chodząc według modły tego świata, będąc poddanym pożądliwościom i rozmaitym rozkoszom.
Ceną jaką przyszło mi za to wszystko zapłacić, jest społeczna izolacja i za to chwała Panu! Dziękuję Bogu za więzienie, bo w tym właśnie miejscu ponownie usłyszałem głos wołającego do mnie Pana! „Pójdź za mną!”.
W poniedziałkowy ranek pisałem korespondencję do małżonki; nieoczekiwanie drzwi celi otworzył oddziałowy i kierując się w moją stronę zapytał, czy idę na spotkanie. Będąc zdumiony jego pytaniem, gdyż nigdzie się nie zapisywałem, ale przyszła mi myśl, że to może świadkowie Jehowy zdecydowali się mnie odwiedzić i dostarczyć bieżącą literaturę.
Jednak wchodząc na świetlicę bardzo się zdziwiłem, gdyż nie było tam ludzi, których się spodziewałem, lecz społeczność kościoła zielonoświątkowego, a dokładniej z Międzynarodowego Stowarzyszenia Gedeonitów. Człowiek, który prowadził to spotkanie tłumaczył ewangelię Jezusa Chrystusa tak, jak ja ją rozumiałem z osobistego studium Biblii.
Podczas tej społeczności byłem dość aktywny i temat, który był omawiany przez Piotra spowodował fakt, iż ten człowiek tłumaczył całej grupie, że my się nie zmówiliśmy, że się nie znamy i nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy. Działał w nas Duch Święty, ku zbudowaniu współzebranych.
Gdy powróciłem do celi nie mogłem skupić się nad dokończeniem wspomnianego listu. Rozmyślałem o Bogu, o ofierze jaką złożył na krzyżu Pan Jezus. Nasuwały się mi różne pytania, a zwłaszcza te związane z osobą Ducha Świętego, gdyż jako Świadek Jehowy byłem uczony, że Duch Święty nie jest osobą a bezosobową czynną mocą Bożą przyrównywaną do prądu elektrycznego. Znów dał się słyszeć głos wołającego do mnie Pana „pójdź za mną!”. Gdy otworzyłem Biblię, by sprawdzić to, o czym rozmawialiśmy na spotkaniu Gedeonitów, otworzyłem Pismo Święte na Ewangelii Mateusza i mój wzrok wbił się w werset dwudziesty drugi rozdziału ósmego „Pójdź za mną, a umarli niechaj grzebią umarłych swoich”, by lepiej zrozumieć te słowa Duch Święty skierował mnie do listu apostoła Pawła do Rzymian 6:13, gdzie Paweł w natchnieniu Ducha Świętego mówi: „I nie oddawajcie członków swoich na oręż nieprawości, ale oddajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości”, oraz dalsze słowa z Rzymian 12:1 „A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe”.
Nie mogłem doczekać się kolejnego spotkania, aby rozmawiać o niesfałszowanej ewangelii. Zrozumiałem, że tamten poniedziałkowy ranek Bóg odpowiedział na moją modlitwę – prośbę o wskazanie mi tej właściwej drogi, drogi która jest wąska, która prowadzi do życia wiecznego.
Na moim oddziale przebywał chłopak, który pochodzi z patologicznej rodziny. Znalazł się tutaj za niezapłacenie grzywny. Sąd tę należność zamienił Mateuszowi na czterdzieści dziewięć dni pobytu w więzieniu. Do serca tego człowieka trafiły słowa Pana Jezusa „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mat.11:28). Mateusz oddał się cały pod opiekę Pana Jezusa, powierzył Jemu całe swoje życie. Gdy on klęczał, a Piotr z rękoma podniesionymi nad Mateusza głową modlił się, płynęły mu z oczu łzy, były to łzy szczerej skruchy. Ten obraz i odczuwalna obecność Boga był odpowiedzią Pana na moje modlitwy, o wskazanie tej właściwej, czystej społeczności, w której przechadza się Jezus. On powiedział: „Gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mat. 18:20).
Nadszedł dzień, gdy odczuwałem wewnętrzną potrzebę wyjawienia publicznie, że Jezus Jest moim Panem. Gdy na przywitanie powiedziałem o tym Piotrowi, ten bardzo sie ucieszył i powiedział mi, że był pewien, że taki dzień nastanie.
Od tego dnia, co jakiś czas jestem przewożony do różnych jednostek penitencjarnych, to z powodu spraw karnych jakie mam na terenie naszego kraju. Ale to przyczynia się do oddawania chwały żyjącemu Panu! Wszędzie, gdzie mam sposobność rozmawiam o Jezusie. Jestem utwierdzony w tym, że Bóg posługuje się mną do wykonywania wielu zadań. Nie tylko ewangelizacyjnych, ale również organizacyjnych. Takich jak na przykład zorganizowanie ewangelizacji na terenie wrocławskiego zakładu karnego nr1, gdzie drzwi dla Pana są, a raczej były zamknięte od dość długiego czasu. Prowadziłem tam pracę ewangelizacyjną podczas codziennych spacerów. Pan wydłużył mój pobyt we Wrocławiu, dając mi bardzo dobrą pracę w magazynie mundurowym, gdzie miałem już kontakt nie z jednym oddziałem, lecz całym zakładem karnym i mogłem docierać do szerszej grupy osób z ewangelią naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
od czasu tego pierwszego spotkania z Gedeonitami w ostrowskim areszcie śledczym, Pan zmienił diametralnie moje życie, stałem się zupełnie innym człowiekiem. Każdego dnia odczuwam Boże błogosławieństwa. Pomimo mojego długiego letniego pobytu w więzieniu Duch Święty powoduje, że jestem radosnym człowiekiem. Przekonałem się, że to co u ludzi jest niemożliwe, możliwym jest dla Boga. On naprawdę wysłuchuje nasze modlitwy i troszczy się o nas. Ale musimy Jemu uwierzyć!
” Wierny jest Bóg, który nas powołał do społeczności syna swego Jezusa Chrystusa Pana naszego”
(1 kor 1:9).
Tadeusz Gawełek